sowie

Filmy kręcone w Wałbrzychu i okolicach, wydarzenia, projekcje filmowe

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
POLECAMY
„Życie to droga, więc podróż musi być przygodą”
2012-11-23 12:04:00


O przerwaniu roli w popularnym serialu, spotkaniu na stypie u dziadka oraz kobiecych gustach filmowych – rozmowa z aktorką Małgorzatą Pieńkowską.
- Wypada mi spytać, a nie wypada oceniać, ze względu na to, że jestem mężczyzną… Co Pani sądzi o takich inicjatywach, jak Kobiece Salony Filmowe?



Powiem tak… to jest fantastyczna idea. Jeżeli przyjąć, że życie jest drogą, to podróż przez nie musi być przygodą. Te Panie, które się tutaj pojawiły, chcą iść przez nie pomimo wszystko i to jest budujące. Widzę również ich wzajemne relacje, jak się wspierają i rozmawiają ze sobą. Dlatego właśnie jest to cudowna idea. Nie ma nic wspólnego z feminizmem. Jest tutaj ciepło, miło i przyjemnie. Jestem stanowczo na tak.
- Wiem, że nie można generalizować, ale czy istnieje coś takiego, jak gust filmowy dzisiejszej Polki? – nowoczesna kobieta ma jakieś szczególne preferencje kinowe?
Wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego. Ja mogę powiedzieć jedynie o sowim guście. Fantastyczne jest jednak to, że Polki w ogóle chodzą do kina. Ta inicjatywa jednak, to coś więcej, niż tylko oglądanie seansu. Część z tych Pań pędziła tutaj od razu po pracy. Od rana były na nogach, są zmęczone obowiązkami zawodowymi i domowymi, a jednak znajdują również czas dla siebie.
- Odchodząc od tematu Kobiecych Salonów Filmowych… żyjemy w dobie seriali. Społeczeństwo lubi zarówno produkcje „sitkomowe”, jak i ciepłe i domowe epopeje . Rodzime kino pełnometrażowe nie cieszy się już jednak taką popularnością. Tak zwane polskie „superprodukcje” okazują się zazwyczaj klapami finansowymi. Czy zatem kobiety, które uwielbiają ambitne kino, skazane są na produkcje zachodnie… na Almodovara, bądź Woody’ego Alllena?
Wszyscy zwracają mi uwagę, że jestem aktorką serialową… To że gram w serialach, sprawiło że stałam się popularna. To z kolei pozwoliło mi na wyprodukowanie własnego spektaklu teatralnego. To jest rzecz bardzo złożona. Sztuka wymaga pieniędzy, a jak wiadomo Polska nie jest zbyt bogatym krajem. Wyprodukowanie odcinka serialu, to o wiele mniej pieniędzy, niż parę dni zdjęciowych dużej produkcji pełnometrażowej.
- Pomimo zdobycia popularności poprzez role serialowe, kończy Pani ten etap swojej kariery.
Myślę o sobie jako o artystce, a serial tak mnie znieczulił, że jeżeli teraz bym się na to nie zdecydowała, to pewnie nigdy bym tego nie zrobiła. Uznałam po prostu, że najwyższy czas zająć się innymi sprawami.
- Jak na przykład produkcja własnej sztuki teatralnej?
Tak. Jest mi trochę niezręcznie, gdyż nie tylko ją wyprodukowałam, ale również w niej biorę udział. Opowiada ona o trzech kobietach z różnych pokoleń. Spotykają się na stypie dziadka… i wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki… (śmiech). Jest to dość ambitna sztuka, w dodatku mam zaszczyt grania z moimi koleżankami teatralnymi.
- Spektakl o kobietach, ale nie tylko dla kobiet?
To w zasadzie jest taki bukiet kobiecych emocji, ale nie tylko skierowany do płci pięknej. Myślę, że również Panom się spodoba, choć mogą z niej wiele nie zrozumieć (śmiech).
- Pochodzi Pani z Wrocławia. To w zasadzie „rzut kamieniem” od Wałbrzycha. Tak się składa, że mamy jeden z najlepszych teatrów w Polsce. Czy w jakiś sposób jest Pani z nim związana?
Nie. Nigdy w nim nie grałam, choć rzeczywiście słyszałam o jego renomie. Dużo mówi się na ten temat w kraju. Mam nadzieję, że jak następny raz pojawię się w Wałbrzychu, to przyjadę tutaj z własnym spektaklem…
Dziękuję za rozmowę Jacek Serdeczny
źródło: 30 minut


Wróć
dodaj komentarz